czwartek, 22 kwietnia 2010

Złoto dla zuchwałych

Po wielu latach posuchy, bogaty Inter jest wreszcie blisko upragnionego sukcesu. Zwycięstwo nad faworyzowaną Barceloną, przybliżyło „La Beneamata” do wyczekiwanego przez lata triumfu w Champions League. Grube miliony wydawane rokrocznie na nic się zdały i dopiero ręka Jose Mourinho sprawiła, że piłkarska machina działa jak trzeba. I jak tu nie wierzyć w magię Portugalczyka?

W pierwszym sezonie Mourinho w Mediolanie, Inter zdobył „zaledwie” Scudetto. Rozpoznanie zostało wykonane. Portugalczyk postanowił odświeżyć drużynę. Pozbyto się gwiazd, Ibrahimovica oraz Adriano. Na początku obecnego roku z klubem pożegnał się doświadczony Vieira. Mogłoby się wydawać, że w obecnym sezonie Inter nie ma mocniejszego składu, niż w poprzednich latach. Jednak gra Nerazzurri wygląda o niebo lepiej. Odejście starej gwardii świetnie zrobiło drużynie. Powiewem świeżości bije od nowych nabytków Interu, Eto’o czy Pandeva. Mourinho dobrze wiedział co robi. Ściągając takich piłkarzy dał im szanse na pokazanie swoich atutów, a oni ją świetnie wykorzystali i nadal wykorzystują. Z cienia byłych gwiazd wyszedł Milito, który świetnie czuje się otoczony wspomnianą dwójką. Postawie i grze Wesleya Sneijdera należało by poświęcić odrębny artykuł. Holender pokazuje nam pełnie swoich możliwości, a włodarze Realu z wielkim żalem patrzą na grę piłkarza, którego bez sentymentów się pozbyli. Okazuje się, że nie trzeba było wydawać kolejnych milionów na transfery, by puchar Champions League znalazł się w zasięgu ręki. Mediolańczycy zyskali na transferach w obecnym sezonie około 10 milionów euro.


Mówi się, że to piłkarze grają, a nie trener, ale nie mogę oprzeć się pokusie stwierdzenia, że w tym przypadku udział trenera w sukcesie drużyny jest o wiele większy, niż ma to miejsce zazwyczaj. Są drużyny w Europie, które mają lepszy skład, ale to Inter jest obecnie najlepszym kolektywem, który starannie wybrał sobie Mourinho. Każdy z piłkarzy jest częścią układanki, do której świetnie pasuje. A jeśli nie pasuje, to żegna się z drużyną. Patrz wspomniany Adriano, którego los być może w najbliższym czasie podzieli niesforny Balotelli. Transfery o których wcześniej wspomniałem okazały się świetnym posunięciem, a każdy z przybyłych zawodników jest znaczącą postacią zespołu. Inter gra tak jak chce Mourinho. Momentami można odnieść wrażenie, że trener mediolańczyków, pod swoim płaszczem skrywa kontroler, którym steruje swoimi piłkarzami.

Świetna defensywa i zabójczy kontratak, to domena drużyn prowadzonych przez Portugalczyka. Niby każdy o tym wie, ale to na nic się zdaje. Nawet wielka Barcelona była bezradna na San Siro. Katalończycy zostali świetnie rozpracowani przed meczem, tak jak ma to w zwyczaju Mourinho. Zupełnie niewidoczny był Leo Messi, który pod nieobecność Iniesty, ma jeszcze większy wpływ na grę Barcelony. Widać, że Mourinho wyciągnął lekcje… z cudzych błędów. Chelsea Londyn była w zeszłym roku blisko wyeliminowania Barcelony, ale zapomniała, że w piłce chodzi, nie tylko o nie tracenie bramek, ale także ich zdobywanie. „The Special One” nie zapomniał o tym prozaicznym fakcie, a efekty widzieliśmy w miniony wtorek.

Oczywiście można zarzucić mistrzom Włoch, że w lidze nie prezentują się zbyt dobrze. Inter traci do Romy jeden punkt, ale nadal zachowują duże szanse na mistrzostwo. Gorsza postawa w meczach ligowych, zdaje się być jedynie oszczędzaniem sił na mecze Ligi Mistrzów. Ponad 60 spotkań w sezonie zmusza do szachowania siłami.

Magia zarozumiałego Mourinho trwa w najlepsze. Można nie lubić Portugalczyka, ale trzeba mu oddać jego wielkość. Kolejny klub, kolejny sezon, kolejny raz walka o najwyższe cele. Piłkarze Interu, jak Mourinho, pewni siebie, z wiarą we własne możliwości idą po triumf w Lidze Mistrzów. Wydaje się, że w Barcelonie znajduje się ostatni silny bastion, który może zatrzymać „The Special One” i jego drużynę.